Artykuł z okazji Dnia Żołnierzy Wyklętych



W lutowym numerze miesięcznika Demokratyczna ukazał się mój artykuł dotyczący podziemia niepodległościowego na terenie obecnego powiatu Myszkowskiego. W tamtym czasie był to powiat zawierciański. Tekst nosi tytuł: Lucjan Słonczycki żołnierz partyzantki antyniemieckiej i działacz podziemia antykomunistycznego 1943–1947. Poniżej zamieszczam cały tekst do przeczytania. Natomiast link do internetowego wydania gazety znajduje się tutaj (10–11). Zachęcam do lektury!   
                              
                                         





Lucjan Słonczycki – żołnierz partyzantki antyniemieckiej i działacz podziemia antykomunistycznego (1943–1947).
Życiorys L. Słonczyckiego jest dość typowy dla wielu młodych ludzi, którym wybuch II wojny światowej uniemożliwił dokończenie szkoły oraz podjęcie normalnej pracy zawodowej. Urodzony 6 listopada 1923 r. w Częstochowie, po pewnym czasie wraz z rodzicami przeniósł się do Zawiercia gdzie ukończył 7 klasową szkołę powszechną. Dalszą naukę w Gimnazjum Mechanicznym przerwał mu wybuch wojny we wrześniu 1939 r. Na początku listopada 1943 r. L. Słonczycki wspólnie z kolegą wstąpił do oddziału por./kpt. Mieczysława Tarachulskiego „Marcina” przyjmując pseudonim „Ligoń”. Grupa ta działała na terenie Włoszczowskiego obwodu Armii Krajowej. W oddziale „Marcina” młody konspirator brał udział w dwóch potyczkach. Pierwszą z nich był pojedynek pod Bichniowem, doszło do niego pod koniec listopada 1943 r. Podczas transportu 8 jeńców brytyjskich zbiegłych z obozu w Łambinowicach, patrol natknął się na żandarmów niemieckich. Wykonano zdecydowany atak przez co udało się zdobyć broń i amunicję jednak 5 żołnierzy AK przypłaciło to życiem, a kilku innych zostało rannych. Wkrótce po walce przybyła żandarmeria z Włoszczowej otoczyła wieś mordując w odwecie ponad 40 jej mieszkańców. Druga bitwa w której brał udział L. Słonczycki to starcie pod Józefowem. Doszło do niego 13 grudnia 1943 r. W przeprowadzonej obławie przeciwko partyzantom obyło się bez strat w ludziach ze strony polskiej, natomiast Niemcy stracili 3 żołnierzy w tym jednego l podporucznika. Przed świętami Bożego Narodzenia oddział podzielono na kompanie i rozesłano na kwatery. Podczas marszu kompania „Ligonia” została rozbita, a on dostał się do oddziału Stanisława Śnitki ps. „Zawisza”. W tej grupie liczącej ok. 60 partyzantów L. Słonczycki walczył do czerwca 1944 r. Z ważniejszych walk „Ligoń” zapamiętał starcia pod Ołudzą oraz rozbicie w Gieble. Te dwie potyczki miały różny przebieg. W pierwszym przypadku Polacy byli stroną atakującą, natomiast drugie starcie to czysto obronne działania. Do walki w Ołudzy doszło w kwietniu 1944 r. Stanisław Śnitko wraz ze swoim oddziałem starł się z 30 osobową ekspedycją niemiecką wysłaną w celu zarekwirowania zaległego kontyngentu. W otwartej walce hitlerowcy zostali zmuszeni do odwrotu, nie udało im się zabrać towarów, musieli także porzucić część swojego uzbrojenia. Do zasadzki w Gieble zorganizowanej przeciwko polskim partyzantom doszło 6 czerwca 1944 r. w jej trakcie poległo 3 partyzantów. Końcowe miesiące okupacji niemieckiej L. Słonczycki spędził w 1 kompani Oddziału Rozpoznawczego 23. DP AK dowodzonej przez kpt. Stanisława Wencla „Twardego”. Dołączył do niego w okolicach Kroczyc. Jedną z akcji w których brał udział „Ligoń” był atak na fabrykę naczyń emaliowanych „Światowid”, która w okresie okupacji hitlerowskiej produkowała silniki do samolotów. Zakład ten znajdował się w Pohulance (obecnie dzielnica Myszkowa). Do tego zadania „Twardy” wydzielił ze swojego oddziału około 40 partyzantów. Grupa ta wyruszyła 20 sierpnia 1944 r. z Browarku leżącego w gminie Kroczyce. Na miejsce koncentracji w lasach jaworznickich oddział dotarł w godzinach nocnych. Dzięki pomocy Romana i Zygmunta Makiełów żołnierze „Twardego” mogli odpocząć i dopracować szczegóły uderzenia, które przeprowadzono nazajutrz 21 sierpnia kilka minut po 22. Głównym celem akcji na zakład strzeżony przez własowców było zdobycie rkm-ów, broni krótkiej oraz amunicji. Po wdarciu się na teren zakładu i krótkiej wymianie ognia udało się zabrać 2200 sztuk amunicji do automatu, broń krótką oraz 64 tys. marek schowanych w metalowej kasetce. Kilku partyzantów zostało rannych. Kilkanaście godzin po akcji oddział powrócił do miejsca kwaterunku w okolicach Browarku. Po niedługim postoju zarządzono przemarsz w okolice Złotego Potoku. W czasie przebywania grupy „Twardego” na tym terenie doszło do kilku potyczek niedaleko Sokolego Pola w których brał udział L. Słonczycki. Udało się w nich ująć trzech Belgów – członków SS, których następnie zlikwidowano po drugiej stronie torów prowadzących z Częstochowy do Koniecpola. Koniec regularnych działań wojennych zastał „Ligonia” podczas pobytu z częścią oddziału na terenach wcielonych do Rzeszy. Kpt. Wencel wydzielił 8 osobową grupę wysyłając ją na teren Myszkowa w celu zdobycia zimowej odzieży. Ekspedycją dowodził Marian Śliwa „Zając”. Niestety powrót do reszty oddziału był niemożliwy ze względu na bliskość frontu. Z tego powodu partyzanci patrolowali te tereny od października 1944 r. aż do wkroczenia Armii Czerwonej tj. do 19 stycznia 1945 r. kwaterując u przychylnej im ludności polskiej. Krótko przed wkroczeniem sowietów „Ligoń” wraz z „Zającem” wyruszyli z kwatery w Pińczycach do Myszkowa aby zdobyć informacje dotyczące sił niemieckich rozmieszczonych na tym terenie. Pewnego dnia przy próbie ominięcia patrolu niemieckiego zostali zauważeni. „Zając” został zabity przez jednego z żołnierzy. Słonczycki ranił w twarz drugiego z hitlerowców po czym rzucił się do ucieczki, niestety został ranny w nogę jednak mimo tego zdołał dotrzeć na kwaterę ostrzegając pozostałych partyzantów o zaistniałej sytuacji. „Ligoń” leczył ranę w Pustkowiu Lgockim poczym wrócił do Zawiercia gdzie przebywał u rodziców do 24 kwietnia 1945 r. Podczas pobytu w domu rodzinnym dostał wezwanie na komisję wojskową do Sosnowca nie dotarł tam jednak, ponieważ wspólnie z kolegami ponownie dołączył do oddziału kpt. „Twardego” działającego w ramach Okręgu Śląskiego Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (następczyni AK). Fundusze na działalność pozyskiwano głównie poprzez rekwizycje u miejscowej ludności, która podpisała w czasie wojny niemiecką volkslistę. Uzbrojenie dla swoich ludzi „Twardy” zdobywał kupując środki walki od chłopów, którzy pozbierali je po przejściu frontu. Zdarzały się również wypady w celu zdobycia broni. Przykładem może być przeprowadzona na początku maja 1945 r. akcja zaplanowana przez „Ligonia”. Nawiązał on kontakt z milicjantem z komendy w Mrzygłodzie i ustalił z nim, że zostanie dokonany napad na posterunek, a on się podda oddając broń partyzantom. Akcja jednak nie poszła zgodnie z planem ponieważ ów funkcjonariusz w dniu ataku nie miał służby. Gdy czteroosobowa grupa weszła do budynku komendy doszło do wymiany ognia, podczas której zginął broniący jej kpr. Marian Witus. W kilka tygodni po aresztowania kpt. S. Wencla (lipiec 1945 r.) L. Słonczycki ujawnił się, równocześnie działając pod nowym pseudonimem „Drabina” w stworzonym przez kpt. Stanisława Sojczyńkiego „Warszyca” Konspiracyjnym Wojsku Polskim. Podczas przesłuchania tak motywował on swoją decyzję: „jako dawny akowiec czułem się ukuty, ale poznawszy bliżej program, przekonałem się, że nie dąży [KWP] w przeciwnym kierunku niż AK. Program był nawet jaśniejszy [...] KWP miało nawet dążność polityczną było to pewnego rodzaju udoskonaleniem.[...] zachodziły pytania, dlaczego pierw była weryfikacja volksdeutschy, a potem AK? Dlaczego na urzędy i stanowiska wchodzili wszyscy z PPR, a bezpartyjni byli traktowani gorzej, a AK coś niższego od AL? [...] były zarzuty, że rząd wzoruje się na ustroju radzieckim i chce wprowadzić kołchozy”. Argumenty przywołane powyżej były wystarczającym katalizatorem powodującym kontynuowanie podziemnej działalności przez „Drabinę”, który początkowo był szeregowym członkiem KWP, a dopiero na wiosnę 1946 r. zaproponowano mu tworzenie grupy na terenie powiatu zawierciańskiego nadając jej kryptonim „Dęby”. Do spotkań „Drabiny” z przedstawicielem sztabu KWP por. Ksawerym Błasiakiem ps. „Albert” dochodziło w budynku przy ulicy 1 maja w Częstochowie. Odprawy odbywały się średnio raz w tygodniu, aż do aresztowania „Alberta” w końcu czerwca 1946 r. Grupa „Drabiny” liczyła kilkunastu członków oraz kilku pomocników. Głównym zadaniem przewidzianym dla „Dębów” była działalność informacyjna, którą prowadził Antoni Nowak ps. „Edek”, a jego zastępcą był Witold Duda ps. „Perełka”. Mam tutaj na myśli wywiad wojskowy – głównie rozpracowywanie Milicji Obywatelskiej, Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego oraz Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Drugim pionem był wywiad polityczny, którego zadaniem było zbieranie informacji o Polskiej Partii Robotniczej, innych partii koncesjonowanych, a także nastrojach wśród społeczeństwa. Członkom siatki wywiadowczej udało się ustalić nazwiska milicjantów z posterunków w Myszkowie, Mierzęcicach, Nowej Wsi (obecnie dzielnica Myszkowa), Porębie oraz Siewierzu. Konspiratorzy „Dębów” zdobyli informacje na temat dwóch grup KBW stacjonujących w Siewierzu oraz Pińczycach, które były przeznaczone do pacyfikacji podziemia niepodległościowego na terenie powiatu zawierciańskiego. L. Słonczycki dostał rozkaz od „Alberta” aby co najmniej raz w miesiącu robić wypady na posterunki MO i UB, a w przypadku braku takich możliwości ograniczyć się do likwidacji funkcjonariuszy na wysokich stanowiskach w aparacie komunistycznej władzy. Wobec obawy przed przyszłymi konsekwencjami nie robił tego, a jedynymi formami represji wobec członków MO, UB i PPR były ostrzeżenia, które rozsyłano w formie listów. Prowadzono także akcję polityczną mającą polegać głównie na niszczeniu lokali należących do partii reżimowych, utrudnianiu im zebrań, a także napadanie na członków w celu zdobycia materiałów przydatnych dla organizacji. Roznoszenie prasy konspiracyjnej oraz ulotek było także ważnym zadaniem pomagającym demaskować działalność komunistów. Rozbudowę KP Zawiercie w kierunku dalszej działalności niepodległościowej zatrzymało aresztowanie jej dowódcy kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca” wraz ze sztabem I Komendy Głównej KWP. Po utracie kontaktu z KG „Dęby” nadal prowadziły działalność do czasu rozbicia w lutym i marcu 1947 r. Wobec przyznania się do winy członków KP „Dęby” szef PUBP w Zawierciu ppor. Jan Ziemliński zdecydował, że na mocy amnestii ogłoszonej po zwycięskich wyborach zostaną zwolnieni prawie wszyscy (wyjątkiem był skazany na 12 lat więzienia Bronisław Będkowski) konspiratorzy z grupy „Drabiny”. Wszystkich wypuszczonych na wolność objęto obserwacją agenturalną. Dowodzona przez „Drabinę” grupa konspiracyjna rozwinęła głównie działalność wywiadowczą oraz informacyjno-propagandową. „Dęby” w chwili aresztowań ich członków były w szkieletowej fazie organizacji. Jednak byli członkami prężnie rozwijającej się konspiracyjnej organizacji obejmującej swym zasięgiem kilka województw i liczącej w szczytowym okresie według historyka dr. Tomasza Toborka 2550 członków. „Ligoń” podczas odpoczynku w zamku w okolicach Morska będąc członkiem oddziału „Twardego” otrzymał awans na starszego strzelca, a po ujawnieniu się został odznaczony Krzyżem Walecznych oraz brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami (srebrnym wedle innych źródeł), awansowano go również do stopnia plutonowego rezerwy piechoty. Postać Lucjana Słonczyckiego pokazuje nam z jakimi dylematami borykało się wielu podobnych do niego młodych ludzi, którzy po zakończeniu II wojny światowej zmuszeni warunkami jakie przyniosło wkroczenie sowietów postanowili kontynuować działalność konspiracyjną rozpoczętą w okresie okupacji niemieckiej.

Komentarze