Skoki narciarskie – podsumowanie sezonu 2016/2017

Niedawno dobiegł końca kolejny sezon w skokach narciarskich. Dyscyplina ta nabrała w naszym kraju szczególnej popularności po sukcesach Adama Małysza (zwłaszcza w latach 2000 – 2003). W chwili obecnej zbieramy pokłosie tego zainteresowania wśród młodych chłopaków, którzy z powodzeniem uprawiają ten sport.
W ostatnich miesiącach najwięcej radości przynosiły nam konkursy drużynowe. Polacy wygrali po raz pierwszy w historii (!) Puchar Narodów, czyli łączną klasyfikację punktową w startach drużynowych oraz indywidualnych występach. Nasi skoczkowie zdobyli także złoty medal na Mistrzostwach Świata w Lahti. Dodatkowo zajmowali wysokie lokaty w konkursach pucharowych (6 razy na podium).


Równocześnie chciałbym podkreślić, że indywidualnie był to również wielce udany okres. Kamil Stoch zajął drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej PŚ (zdobywając więcej punktów niż w zwycięskim sezonie 2013/14). Aby osiągnąć ten wynik wygrał 7. konkursów, 3. razy był drugi i dwa razy trzeci. Wygrał jako drugi z Polaków w historii prestiżowy Turniej Czterech Skoczni (TCS) oraz był drugi w skandynawskim turnieju Raw Air. Ponad to uplasował się na podium w PŚ w lotach narciarskich (najwyższe w karierze). Brak medalu w konkursie indywidualnym MŚ w Lahti nie może zaważyć na całościowej pozytywnej ocenie jednego z najlepszych (według mnie najlepszego obok Adama Małysza) skoczka w historii uprawiania tej dyscypliny.
Maciej Kot to według mnie największy zwycięzca minionego sezonu. Bardzo dobrą formę zasygnalizował już podczas zawodów letniej Grand Prix. Wygrał ten rozgrywany od 1994 r. cykl jako drugi Polak w historii (w 2004 r. zwyciężył Adam Małysz). Już to osiągnięcie zapowiadało co najmniej dobrą formę na sezon zimowy. TCS zakończył na najwyższym w karierze 4. miejscu ustępując jedynie Danielowi Andre Tande, Piotrowi Żyle oraz Kamilowi Stochowi. MŚ również były udane dla Macieja Kota 5. i 6. miejsca indywidualnie oraz złoto w drużynie bez wątpienia mogą cieszyć. Numer „5” towarzyszył zresztą Maćkowi dużo częściej kilka konkursów zakończył na tym miejscu. Udało mu się po raz pierwszy w karierze stanąć na podium zawodów PŚ, a wkrótce potem wygrać dwa konkursy. Podwoił swój największy dorobek punktowy z sezonu 2012/13 zdobywając tym razem 985 punktów. Warto jeszcze dodać, że zajął trzecie miejsce (za Stefanem Kraftem oraz Kamilem Stochem) w Światowej Liście Rankingowej (suma punktów z PŚ i LGP).
Kolejny z naszych asów to Piotr Żyła. Jego forma często bywa nierówna, jednak ten sezon bezspornie należy zapisać na plus. Przede wszystkim najlepszy w karierze występ w TCS. W tym zdominowanym przez naszych skoczków konkursie Piotrek zajął 2. miejsce. Po drugie brązowy medal (jedyny indywidualnie) podczas zawodów MŚ w Lahti k-116. Był również w składzie złotej drużyny na tym turnieju. Końcową klasyfikację w PŚ zakończył na najwyższym dla siebie miejscu w karierze. 634 punkty dały mu 11. miejsce na koniec sezonu 2016/17. W walce o małą kryształową kulę uplasował się na w pierwszej dziesiątce.

To zdecydowana czołówka w Polskiej reprezentacji. Ale nie tylko postawa tych trzech Orłów spowodowała tak świetne wyniki kadry A. Przyjrzyjmy się jeszcze pozostałym naszym zawodnikom. Dawid Kubacki to nasz nr 4 do drużyny. Solidny zawodnik, który od dłuższego czasu poprawia swoją formę (może poza sezonem 2014/15). W tym sezonie osiągnął największy sukces w karierze zdobywając złoty medal podczas mistrzostw świata w Lahti. W Pucharze Świata w tym sezonie tak pod względem miejsca w klasyfikacji generalnej (19.) jak również w liczbie zdobytych punktów (345.) Kubacki osiągnął najlepsze wyniki w karierze. Podobnie sytuacja ma się z TCS, w którym zajął 15. miejsce.
Pozostali skoczkowie prezentowali się już nieco słabiej. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Jana Ziobrę (31. miejsce w PŚ, 122 pkt) oraz Stefana Hulę (32. miejsce w PŚ, 110 pkt). Jednak były to i tak sezony numer „dwa” w ich karierach. A wyniki osiągnięte są dosyć solidne.

Podsumowując należy powiedzieć, że jest naprawdę super! Nie ma co narzekać, że można było więcej. Na papierze i w teorii zawsze można ale w praktyce już nie jest tak prosto. Będzie niebywale trudnym zadaniem na przyszły sezon aby utrzymać tą formę, a przede wszystkim trafić z jej apogeum na Igrzyska Olimpijskie. Nie mogę się już doczekać rywalizacji, która rozpocznie się tradycyjnie pod koniec listopada tego roku.

Komentarze