Niedawno
dobiegł końca kolejny sezon w skokach narciarskich. Dyscyplina ta
nabrała w naszym kraju szczególnej popularności po sukcesach Adama
Małysza (zwłaszcza w latach 2000 – 2003). W chwili obecnej
zbieramy pokłosie tego zainteresowania wśród młodych chłopaków,
którzy z powodzeniem uprawiają ten sport.
W
ostatnich miesiącach najwięcej radości przynosiły nam konkursy
drużynowe. Polacy wygrali po raz pierwszy w historii (!) Puchar
Narodów, czyli łączną klasyfikację punktową w startach
drużynowych oraz indywidualnych występach. Nasi skoczkowie zdobyli
także złoty medal na Mistrzostwach Świata w Lahti. Dodatkowo
zajmowali wysokie lokaty w konkursach pucharowych (6 razy na podium).
Równocześnie
chciałbym podkreślić, że indywidualnie był to również wielce
udany okres. Kamil Stoch zajął drugie miejsce w klasyfikacji
ogólnej PŚ (zdobywając więcej punktów niż w zwycięskim sezonie
2013/14). Aby osiągnąć ten wynik wygrał 7. konkursów, 3. razy
był drugi i dwa razy trzeci. Wygrał jako drugi z Polaków w
historii prestiżowy Turniej Czterech Skoczni (TCS) oraz był drugi w
skandynawskim turnieju Raw Air. Ponad to uplasował się na podium w
PŚ w lotach narciarskich (najwyższe w karierze). Brak medalu w
konkursie indywidualnym MŚ w Lahti nie może zaważyć na
całościowej pozytywnej ocenie jednego z najlepszych (według mnie
najlepszego obok Adama Małysza) skoczka w historii uprawiania tej
dyscypliny.
Maciej
Kot to według mnie największy zwycięzca minionego sezonu. Bardzo
dobrą formę zasygnalizował już podczas zawodów letniej Grand
Prix. Wygrał ten rozgrywany od 1994 r. cykl jako drugi Polak w
historii (w 2004 r. zwyciężył Adam Małysz). Już to osiągnięcie
zapowiadało co najmniej dobrą formę na sezon zimowy. TCS zakończył
na najwyższym w karierze 4. miejscu ustępując jedynie Danielowi
Andre Tande, Piotrowi Żyle oraz Kamilowi Stochowi. MŚ również
były udane dla Macieja Kota 5. i 6. miejsca indywidualnie oraz złoto
w drużynie bez wątpienia mogą cieszyć. Numer „5” towarzyszył
zresztą Maćkowi dużo częściej kilka konkursów zakończył na
tym miejscu. Udało mu się po raz pierwszy w karierze stanąć na
podium zawodów PŚ, a wkrótce potem wygrać dwa konkursy. Podwoił
swój największy dorobek punktowy z sezonu 2012/13 zdobywając tym
razem 985 punktów. Warto jeszcze dodać, że zajął trzecie miejsce
(za Stefanem Kraftem oraz Kamilem Stochem) w Światowej Liście
Rankingowej (suma punktów z PŚ i LGP).
Kolejny
z naszych asów to Piotr Żyła. Jego forma często bywa nierówna,
jednak ten sezon bezspornie należy zapisać na plus. Przede
wszystkim najlepszy w karierze występ w TCS. W tym zdominowanym
przez naszych skoczków konkursie Piotrek zajął 2. miejsce. Po
drugie brązowy medal (jedyny indywidualnie) podczas zawodów MŚ w
Lahti k-116. Był również w składzie złotej drużyny na tym
turnieju. Końcową klasyfikację w PŚ zakończył na najwyższym
dla siebie miejscu w karierze. 634 punkty dały mu 11. miejsce na
koniec sezonu 2016/17. W walce o małą kryształową kulę uplasował
się na w pierwszej dziesiątce.
To
zdecydowana czołówka w Polskiej reprezentacji. Ale nie tylko
postawa tych trzech Orłów spowodowała tak świetne wyniki kadry A.
Przyjrzyjmy się jeszcze pozostałym naszym zawodnikom. Dawid Kubacki
to nasz nr 4 do drużyny. Solidny zawodnik, który od dłuższego
czasu poprawia swoją formę (może poza sezonem 2014/15). W tym
sezonie osiągnął największy sukces w karierze zdobywając złoty
medal podczas mistrzostw świata w Lahti. W Pucharze Świata w tym
sezonie tak pod względem miejsca w klasyfikacji generalnej (19.) jak
również w liczbie zdobytych punktów (345.) Kubacki osiągnął
najlepsze wyniki w karierze. Podobnie sytuacja ma się z TCS, w
którym zajął 15. miejsce.
Pozostali
skoczkowie prezentowali się już nieco słabiej. Mam tutaj na myśli
przede wszystkim Jana Ziobrę (31. miejsce w PŚ, 122 pkt) oraz
Stefana Hulę (32. miejsce w PŚ, 110 pkt). Jednak były to i tak
sezony numer „dwa” w ich karierach. A wyniki osiągnięte są
dosyć solidne.
Podsumowując
należy powiedzieć, że jest naprawdę super! Nie ma co narzekać,
że można było więcej. Na papierze i w teorii zawsze można ale w
praktyce już nie jest tak prosto. Będzie niebywale trudnym zadaniem
na przyszły sezon aby utrzymać tą formę, a przede wszystkim
trafić z jej apogeum na Igrzyska Olimpijskie. Nie mogę się już
doczekać rywalizacji, która rozpocznie się tradycyjnie pod koniec
listopada tego roku.
Komentarze
Prześlij komentarz