Prezentowane
poniżej zestawienie dotyczące mojej aktywności fizycznej w roku
ubiegłym jest dużo skromniejsze niż w latach poprzednich.
Zasadniczym powodem takiego stanu rzeczy jest kontuzja jakiej się
nabawiłem w pierwszej połowie maja. Mianowicie zerwałem wtedy,
niemal zupełnie wiązadło w kolanie. Z tego względu miałem ponad
2-miesięczną przerwę od jakiejkolwiek aktywności fizycznej, a po
częściowej rekonwalescencji mogę uprawiać tylko określone
sporty. Dodatkowym ograniczeniem jest przymusowe zmniejszenie
intensywności.
Po
pierwsze bieganie. W zeszłym roku pokonałem na własnych nogach ok.
297 km. Jest to niezbyt zachwycający wynik dający
6 miejsce
z
7 ostatnich lat. Natomiast z zawodów „zaliczyłem” jedynie II
Grand Prix Powiatu Myszkowskiego. Był to dla mnie drugi udział z
rzędu. Niestety rezultat
o wiele gorszy niż w roku 2018. Dla porównania wtedy 5. Miejsce
teraz
20.
Z innych planowanych nic nie wyszło. Przeszedł
mi koło nosa m.in.
Zakopiański weekend biegowy z Sokołem (Tatrzański Park Nardowy),
Międzynarodowy Bieg 5. Stawów im. Zdzisława Burdy (Myszków),
Półmaraton Zawierciański, Memoriał Wojtka Kozuba (Babiogórski
Park Narodowy) czy Eliminator – Górska masakra (Ustroń). To tylko
niektóre z cyklicznych zawodów w jakich brałem udział w ostatnich
latach. Ale dobra już nie narzekam. Ważne, że w ogóle mogę
biegać ;)
Po
drugie siłownia. Do tej pory (poza epizodem z 2017 r.) ćwiczyłem w
domu. Podobnie było na początku zeszłego roku. Wtedy traktowałem
ten rodzaj aktywności jako uzupełnienie. Jednak wobec kontuzji
koniecznym stało się wzmocnienie mięśni nóg. Z tego też powodu
po okresie rekonwalescencji wybrałem się na siłownie kupując
karnet. W okresie sierpień–grudzień ćwiczyłem ok. 30 razy
zarówno dolne jak i górne partie mięśni. Od dłuższego czasu
staram się chodzić regularnie 2 razy w tygodniu. O wynikach na
razie pisał nie będę, bo nie ma się czym chwalić :)
Chyba, że ktoś zainteresowany to proszę prywatną wiadomość na
FB.
Po
trzecie piłka nożna. Od początku roku do momentu zerwania wiązadła
grałem kilka razy. Ostatni raz (mam nadzieje, że nie w życiu) miał
miejsce 10 maja 2019 r. dobrze pamiętam feralny moment. Podobnie jak
naderwanie bocznego wiązadła z 31 lipca 2013 r. Jak na razie mogę
zapomnieć o tym sporcie. Być może po rekonstrukcji uda się
powrócić ale nie nastawiam się na to. Pewnym jest, że po 20
latach amatorskiego grania na trawie, hali oraz sztucznej nawierzchni
trzeba odpuścić…
W
rok 2020 r. patrzę z nadzieją. Przede wszystkim chciałbym dalej
rozwijać sport siłowy, a także odbudować (na ile to możliwe)
formę biegową z 2018 r.
Komentarze
Prześlij komentarz