Rok 2019 na sportowo – podsumowanie


Prezentowane poniżej zestawienie dotyczące mojej aktywności fizycznej w roku ubiegłym jest dużo skromniejsze niż w latach poprzednich. Zasadniczym powodem takiego stanu rzeczy jest kontuzja jakiej się nabawiłem w pierwszej połowie maja. Mianowicie zerwałem wtedy, niemal zupełnie wiązadło w kolanie. Z tego względu miałem ponad 2-miesięczną przerwę od jakiejkolwiek aktywności fizycznej, a po częściowej rekonwalescencji mogę uprawiać tylko określone sporty. Dodatkowym ograniczeniem jest przymusowe zmniejszenie intensywności.

Po pierwsze bieganie. W zeszłym roku pokonałem na własnych nogach ok. 297 km. Jest to niezbyt zachwycający wynik dający 6 miejsce z 7 ostatnich lat. Natomiast z zawodów „zaliczyłem” jedynie II Grand Prix Powiatu Myszkowskiego. Był to dla mnie drugi udział z rzędu. Niestety rezultat o wiele gorszy niż w roku 2018. Dla porównania wtedy 5. Miejsce teraz 20. Z innych planowanych nic nie wyszło. Przeszedł mi koło nosa m.in. Zakopiański weekend biegowy z Sokołem (Tatrzański Park Nardowy), Międzynarodowy Bieg 5. Stawów im. Zdzisława Burdy (Myszków), Półmaraton Zawierciański, Memoriał Wojtka Kozuba (Babiogórski Park Narodowy) czy Eliminator – Górska masakra (Ustroń). To tylko niektóre z cyklicznych zawodów w jakich brałem udział w ostatnich latach. Ale dobra już nie narzekam. Ważne, że w ogóle mogę biegać ;)
Po drugie siłownia. Do tej pory (poza epizodem z 2017 r.) ćwiczyłem w domu. Podobnie było na początku zeszłego roku. Wtedy traktowałem ten rodzaj aktywności jako uzupełnienie. Jednak wobec kontuzji koniecznym stało się wzmocnienie mięśni nóg. Z tego też powodu po okresie rekonwalescencji wybrałem się na siłownie kupując karnet. W okresie sierpień–grudzień ćwiczyłem ok. 30 razy zarówno dolne jak i górne partie mięśni. Od dłuższego czasu staram się chodzić regularnie 2 razy w tygodniu. O wynikach na razie pisał nie będę, bo nie ma się czym chwalić :) Chyba, że ktoś zainteresowany to proszę prywatną wiadomość na FB.
Po trzecie piłka nożna. Od początku roku do momentu zerwania wiązadła grałem kilka razy. Ostatni raz (mam nadzieje, że nie w życiu) miał miejsce 10 maja 2019 r. dobrze pamiętam feralny moment. Podobnie jak naderwanie bocznego wiązadła z 31 lipca 2013 r. Jak na razie mogę zapomnieć o tym sporcie. Być może po rekonstrukcji uda się powrócić ale nie nastawiam się na to. Pewnym jest, że po 20 latach amatorskiego grania na trawie, hali oraz sztucznej nawierzchni trzeba odpuścić…
W rok 2020 r. patrzę z nadzieją. Przede wszystkim chciałbym dalej rozwijać sport siłowy, a także odbudować (na ile to możliwe) formę biegową z 2018 r.

Komentarze