W ostatni weekend zorganizowano Jurajski Festiwal Biegowy. Impreza ta rozpoczęła się już w piątek. Rywalizację można było prowadzić na kilku dystansach od 10 do nawet 200 km. Trasy zostały umiejscowione na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej prowadziły przez niezwykle malownicze oraz różnorodne tereny. Na bazę zawodów wybrano Zajazd Jurajski w Podlesicach. Ja wybrałem najkrótszy z nich, czyli 10 km.
Przygotowanie: w ciągu ostatnich miesięcy znacznie więcej biegałem niż w pierwszym półroczu, tzn. 75 km w sierpniu oraz po 50 km w lipcu i wrześniu. Z czego część w terenie zbliżonym do tego z dnia zawodów.
Trasa: w
większości prowadziła przez szlaki turystyczne w Podlesicach oraz Morsku. Przeważały
tereny leśne. Wiodła m.in. przez Góry Zborów (467 m. n.p.m.), Sowią (ok. 450 m.
n.p.m.), i Apteka (449 m. n.p.m.) Na trasie było sporo podbiegów i zbiegów, a
suma przewyższeń wynosiła ok. 634 m.
Warunki: tego dnia pogoda nie rozpieszczała zawodników. Było dosyć zimno 11–12 st. do tego zimny nieprzyjemny wiatr, na szczęście w wielu miejscach neutralizował go las przez co chłód stał się mniej odczuwalny.
Przebieg: ruszyłem swoim równym tempem, bez zbytniego szarżowania ale dość dynamicznie. Pierwsze kilometry to w miarę prosty teren wiodący ulicą, a następnie ścieżką leśną. W tym momencie ustabilizowałem oddech, dzięki czemu udało wyprzedzić się kilku przeciwników. Przysłowiowe schody rozpoczęły się po ok. 3 km gdy wkroczyliśmy do Rezerwatu Góry Zborów. Ostre podejście spowodowało konieczność przejścia do marszu, który trwał aż do osiągnięcia najwyższego wzniesienia Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Zakończył go zbieg w kierunku DW792 (połowa trasy oraz punkt z wodą). Po chwili oddechu trasa znowu zaczęła się wznosić prowadząc w kierunku góry Sowiej, a następnie góry Apteki. Mimo, iż podbiegi te nie były tak ostre jak poprzednio to jednak ich długość (ok. 2 km od szosy do zbiegu) dawała się mi wyraźnie we znaki. W tym czasie ze zmiennym szczęściem ścigałem z kilkoma uczestnikami.
Gdy
udało się uporać z kolejnym wyzwaniem nastąpiła długo oczekiwana chwila
oddechu. Po kilkuset metrach biegu stanąłem przed ostatnim ciężkim wyzwaniem w
tym dniu, czyli podejściem pod wyciąg narciarski w Morsku. Wbieganie tam stało
się niemożliwe i musiałem przejść na marsz. Po łyku wody i kilku głębszych
oddechach ruszyłem do dalszego biegu. Oznaczało to, że w tym momencie pozostało
ok. 3 km do końca. Przez pewien czas wzmocniłem tempo. Momentami, udało się
nawet biec szybko. Niestety z czasem zaczęło brakować sił, także ostatni
kilometr stał się walką o utrzymanie pozycji.
Bieg
ukończyłem z czasem 59 min 53 s.
Miejsce
Open – 46 na 148 (1 osoba nie ukończyła biegu).
Miejsce
M – 42 na 95.
Miejsce
M30 – 15 na 35.
Komentarze
Prześlij komentarz