W niedziele 17 grudnia w Myszkowie odbyły się zimowe biegi tj. Zimna Połówka, czyli Półmaraton oraz Chłodna Ćwiartka” na dystansie 11 km. Do tego należy doliczyć marsz z kijami czyli nordic walking.
Dla mnie tegoroczny udział był drugim z rzędu w tej imprezie. Rok temu wystartowałem na dystansie głównym – zainteresowanych odsyłam do tamtej relacji Zdjęcia dzięki uprzejmości organizatorów oraz fotografów obecnych na zawodach. Pochodzą z grupy: Myszków Biega oraz profilu Wytruchtam TO 2022 Zachęcam do odwiedzania i polubienia!
To startujemy....
Przygotowanie: podobnie jak przed ostatnimi zawodami bieganie po mieście od 8 do 10 km. Niestety w związku z natłokiem
obowiązków ostatnio niezbyt częste, z reguły raz na tydzień.
Na trasie panowały prawdziwie zimowe warunki...
Trasa: start oraz metę umiejscowiono niedaleko drogi wojewódzkiej pomiędzy Myszkowem, a Siewierzem. Początkowo wiodła drogami dojazdowymi, lasem oraz polami. Wszystko to się przeplatało tworząc niesamowity klimat biegu. Interaktywne mapy do obydwu dystansów dostępne są na stronie organizatora.
Warunki: w tym roku bardzo obwite opady śniegu okryły białą
kołderką drogi, pola i lasy z tego powodu była to prawdziwie „zimna połówka
oraz bardzo chłodna ćwiartka”, ponieważ po których
biegaliśmy. W dniu zawodów już nie padało, a szkoda bo bardzo lubię padający śnieg
podczas biegania. Wiał natomiast dość silny wiatr, co na otwartej przestrzeni przy
temperaturze -5 st. dawało się we znaki.
Przebieg: jak już wspominałem tegoroczna Zimna Połówka była prawdziwie zimna, a nawet
mroźna...z tego względu moje oczekiwania co do czasu były bardziej stonowane
niż rok temu. Zacznę od fatalnych warunków drogowych. Mimo, iż wyjechałem z
Częstochowy na 1,5 h przed biegiem to wobec dużych opadów śniegu do biura
zawodów dotarłem o 10:57 (start zaplanowano na 11:00!) Niestety na miejscu okazało
się, że nie ma możliwości odebrania pakietu startowego, ponieważ jak usłyszałem:
„wszyscy już poszli na linię startu”. Na szczęście odległość dzieląca obydwa
punkty jest nieduża około 300 metrów. Także nawet w tej sytuacji ciągle miałem
szanse na start. Od razu pobiegłem w tamtym kierunku. Niestety zostawiłem w samochodzie
komin i rękawiczki (resztę ubioru założyłem wcześniej na siebie).
Po dotarciu na start okazało się, że jest kilka minut
opóźnienia dzięki czemu zacząłem szukać organizatora. Udało mi się tego dokonać
po dłuższe chwili i po odebraniu numeru startowego spojrzałem na zega…była już
11:07! Jak się okazało zdążyłem się nawet rozgrzać…bieg ruszył ok. 11:15…
Emocje szybko ustąpiły miejsca mierzeniu sił na
zamiary. Początek przebiegał po nieźle odśnieżonej drodze, dopiero po pewnym
czasie skręciliśmy w las i najwygodniej biegło się „gęsiego”. Jeżeli ktoś chciał
wyprzedzać to musiał brodzić w śniegu i to stwarzało konieczność dodatkowego wysiłku.
Z tego względu na początku złapałem odpowiednie tempo, chociaż niezbyt szybkie.
Jak zazwyczaj bywa ustawiłem się w okolicach połowy stawki. Na tym etapie obydwie
trasy biegły wspólnie. Dopiero po jakimś czasie „Zimna Połówka” skręciła w prawo, natomiast „Chłodna Ćwiartka” biegła
prosto. Po pokonaniu około połowy trasy wyprzedziłem kilkanaście osób, z kolei kilka wyprzedziło
mnie. Wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą i jest super. Jednak to były
pozory, prawdziwe schody zaczęły się dopiero po ponownym połączeniu obydwóch
dystansów oraz skręcie na odcinek biegnący wzdłuż obwodnicy Myszkowa.
W tym miejscu „schody” dopiero się zaczęły. Ilość śniegu
zdecydowanie przewyższała to co do tej pory spotkaliśmy na trasie. Miejscami biały
puch sięgał pod kolana co wydatnie utrudniało bieg, z konieczności zamieniany
czasem na trucht, a nawet marsz (2 lub 3 razy na tym odcinku). Dodatkowym
utrudnieniem była woda, która znalazła się pod śniegiem, przez co kilkakrotnie
poczułem niezbyt komfortowy chłód na stopach. Na tym etapie wyprzedziły mnie 3
osoby. Jedną z nich dogoniłem na ostatnich kilkuset metrach.
Podsumowanie: Bieg ukończyłem z czasem 1 h 10 min 9 s., czyli o 10 minut gorzej niż zakładałem.
Jednak, co warto dodać w tym miejscu moje kalkulacje dotyczyły okresu zanim
spadł śnieg. Był to pierwszy start na tym dystansie, a także na tej trasie z
tego względu nie mam możliwości porównania. Zastanawiałem się kiedy ostatnio
tak się umęczyłem na zawodach i doszedłem do wniosku, że był to najcięższy start
od 12 czerwca czyli Babia Góra Race. Z tego też względu cieszę się że
tym razem nie zdecydowałem się na główny dystans.
Zawody wygrał Mikołaj Myga z czasem 55 min 20 s.,
przed Adrianem Pytlarzem (56 min 10 s.) oraz Tomaszem Przybylskim (56 min 10
s.)
Miejsce Open – 24 na 67 (lepiej niż 64,17% uczestników
biegu).
Miejsce M – 21 na 50 (lepiej niż 58,11% uczestników biegu).
Komentarze
Prześlij komentarz