Bieg czterech pór roku – lato

W niedziele w Bobolicach odbył się trzeci z serii 4 biegów. Poprzednie zostały zorganizowane 30 marca w Morsku (zima) oraz 31 maja w Ogrodzieńcu (wiosna). Zawody były rozgrywane w 4 konkurencjach: marsz 5 km Nordic walking; bieg 5 km; bieg 10 km oraz bieg główny na dystansie 18 km przy przewyższeniu terenu 360 metrów. W sumie było ponad 400 zapisanych uczestników. Na starcie do biegu głównego w którym brałem udział stanęło 118 osób w tym 15 kobiet.

Trasa rozpoczęła się w okolicach zamku w Bobolicach przez pierwsze kilometry wiodła po lekkich wzniesieniach oraz po niezbyt ostrych zbiegach w dół. Mniej więcej po połowie asfaltem oraz polnymi drogami. W tym czasie ukształtowała się grupa w której biegłem (około połowy stawki). Mniej więcej od 3–4 km rozpocząłem delikatne ataki i wyprzedziłem kilkanaście osób. Od hotelu „Ostaniec” (6 km) rozpoczęła się ta część trasy, która biegła niemal wyłącznie lasem. Początkowo lekko pod górkę, potem z każdym momentem coraz ostrzej. Po pewnym czasie (ok. 8 km) rozpoczął się kilkuset metrowy podbieg, który pokonałem bez zatrzymywania cały czas biegnąc. W tym czasie udało mi się wyprzedzić jeszcze kilak osób. Niedługo po wybiegnięciu z lasu moim oczom ukazał się „wodopój”. Po jego minięciu i przebiegnięciu 200–300 metrów rozpoczął się ostry podbieg pod Górę Zborów (462 m. n.p.m.). Początkowo udało mi się nie zatrzymywać przez pierwsze kilkadziesiąt metrów jednak ostrość podbiegu oraz kilka kilometrów w nogach zadecydowało o tym, że przez chwilę musiałem iść, a nie biec czy truchtać. Podobnie zresztą zrobiło kilka osób z grupy w której biegłem. Po „zdobyciu” szczytu rozpoczął się zbieg dający minimalny odpoczynek dla mięśni nóg. Tempo przez kolejne kilkaset metrów było bardzo wysokie. Mimo licznych wystających korzeni oraz stromego zbiegu trzeba było zaryzykować, aby nadrobić kilka minut.
Po zbiegnięciu ze stoku wyżej wspomnianego wzniesienia trasa zatoczyła koło i można było wracać. Od tego momentu droga biegła przez las raz to lekko wznosząc się do góry, aby potem znowu opadać w dół. W tym czasie udało mi się wyprzedzić 2–3 osoby. Na 12 km koło hotelu „Ostaniec” ponownie można było zwilżyć usta. W tym momencie rozpoczął się ostatni etap trasy, w którym walka była głównie z samym sobą. Kolejne wzniesienia pokonywałem, co prawda wbiegając/truchtając ale z coraz większym trudem. Miałem jednak świadomość, że czas z jakim biegnę jest sporo lepszy od zakładanego więc była to dodatkowa mobilizacja. Niestety na ok. 2 km przed metą zostałem wyprzedzony przez 1 przeciwnika. Warto dodać, że to była jedna z dwóch osób, która mnie przegoniła od momentu „ustatkowania” się stawki uczestników od około 3–4 km. Ostatnie 50–70 metrów przed metą zmobilizowałem się i zakończyłem bieg niemalże sprintem. Końcowy czas 1 h 36 min 5 s. dający średnią 5 min 20 s. na kilometr. Moje założenie przed startem było takie, żeby mieć mniej niż 6 min na 1 km i udało się to zrealizować. Jak się potem dowiedziałem zostałem sklasyfikowany na 44. miejscu na 118 uczestników.

Komentarze