W nocy z 14 na 15
lutego 2015 r. został brutalnie zamordowany mój pies. Działanie to było
zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Sprawca dobrze wiedział, że nikogo
nie będzie w tym czasie w domu. Po moim powrocie około godziny 24 furtka była
otwarta, na placu biegała jedynie śmiertelnie wystraszona suka, natomiast psa
nie nigdzie nie było. Po około dwugodzinnych poszukiwaniach, które nie
przyniosły efektu poszedłem do domu. Około 3 w nocy wyszedłem jeszcze na dwór,
ale niestety psa nadal nie było. Rano naszym oczom
ukazał się makabryczny widok. Nasz piesek został wbity pomiędzy dwa prątki w
bramie u sąsiada. Celem mordercy, (bo tak go trzeba nazwać) było przebicie
gardła poprzez nadzianie go na króciec o długości ok. 15 cm wystający pomiędzy
prątkami gdzie znalazła się głowa zwierzaka. Najprawdopodobniej (na 90%)
wydarzenia wyglądały następująco.
Sprawca wiedząc, że nas nie będzie przez
dłuższy czas otworzył furtkę gdy pieski
uciekły na zewnątrz posesji zapędził
gdzieś Alexa i ogłuszył młotkiem lub innym tępym narzędziem. Łapie udało się
uciec lub też w ogóle jej nie złapał (jednak pokrwawione łapy oraz pysk
sugerują, że miała również kontakt z mordercą). Po ogłuszeniu i
częściowym pobiciu pieska sprawca wyczekał dogodny dla siebie moment
(najprawdopodobniej pomiędzy 3 w nocy, a 6 rano) i zaciągnął go pod bramę
sąsiadów. W raporcie z sekcji czytamy: „[…] Na
wysokości kości czołowej głowy obecność rozległego krwiaka o średnicy 10 cm. W
tkance podskórnej okolicy pośladkowej lewej i prawej rozległe krwiaki i
wynaczynienia”. W zamyśle sprawcy było upozorowanie sytuacji w której
Aleks sam włożył głowę pomiędzy prątki i jeszcze przy tym nabił się przez
gardło na wspomniany króciec, a psy od sąsiadów go zagryzły. Dlatego po
włożeniu głowy w bramę głowa psa (najprawdopodobniej) została z całym impetem
wbita nogą, co spowodowało, że: „w przestrzeni między kręgowej, między
kręgiem szczytowym, a kręgiem obrotowym [zauważono] obecność wylewu krwawego oraz wybroczyn. Przerwanie rdzenia kręgowego
na tej wysokości”. Abstrahując od krwiaka na głowie praktycznie
niemożliwym jest, aby pies sam sobie był w stanie złamać kark, a jeżeli nawet
by do tego doszło to pewnie trwałoby to długo i jakieś odgłosy by dochodziły do
nas.
To perfidne działanie
miało na calu po pierwsze upozorowanie braku udziału osób trzecich, a po drugie
skłócenie mnie z sąsiadami mieszkającymi obok. Jednak zwyrodnialec się
przeliczył, ponieważ zleciłem wykonanie wyżej cytowanej sekcji zwłok. I z tego
względu sprawca w moim przekonaniu może być tylko jeden, niestety z powodu
braku dowodów w chwili obecnej nie poniesie on żadnej nawet symbolicznej kary.
Sekcję wykonała Pracownia Patologii i Bakteriologii
Zakładu Higieny Weterynaryjnej. Instytucja ta działa w ramach Wojewódzkiego
Inspektoratu Weterynarii w Katowicach. W podsumowaniu z przeprowadzonego
badania czytamy: „Na podstawie zmian anatomo-patologicznych stwierdza się, że
bezpośrednią przyczyną śmierci psa było przerwanie ciągłości rdzenia kręgowego.
Biorąc pod uwagę obecność krwiaka w tkance podskórnej głowy – prawdopodobnie
będącego skutkiem uderzenia tępym narzędziem, zadanego centralnie z góry oraz
obecności zmian w okolicy pośladkowej nie można wykluczyć udziału człowieka w
zdarzeniu”. Ze względu na powagę instytucji niezajmującej się przecież śledztwami,
zrozumiała jest dyplomatyczna forma zarówno podsumowania jak i całego opisu
sekcji. Do tej pory nie mogę jeszcze dojść do siebie ;(
Komentarze
Prześlij komentarz