W
drugim dniu na szczęście aura zdecydowanie bardziej sprzyjała
górskim wędrówkom. Naszym głównym celem na ten dzień była
Świnica (2301 m. n.p.m.) Ruszyliśmy żółtym szlakiem (przez
dolinę Jaworzynki) z Kuźnic ok. 9 rano. Po godzinie udało się
dotrzeć do Przełęczy między Kopami (1499 m. n.p.m.) Chwila
odpoczynku i dalej marsz w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Tam
zmieniliśmy obuwie.
Na
chwilę się zatrzymam nad tym zagadnieniem, ponieważ niektórym
ludziom totalnie brakuje wyobraźni. Mogę o tym z pełną
świadomością powiedzieć po kilku latach intensywnych wędrówek
górskich. Buty przeznaczone do turystyki górskiej to PODSTAWA na
wielu szlakach w Tatrach, a dla osób niedoświadczonych o słabszej
kondycji i sile przydatne są na większości. Niestety nie wszyscy
sobie zdają z tego sprawę i potem często dochodzi do wypadków. A
w najlepszym wypadku do zatorów na trasie i opóźnień.
Wrócimy
jednak do tematu wiodącego. Z nad Czarnego Stawu Gąsienicowego
ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę przełęczy Zawrat (2155 m.
n.p.m.) Droga ta była dość ciekawa i o poważnej skali trudności.
Po ominięciu stawu podejście ostro biegło w górę, aby po
kilkunastu minutach zamienić się we wspinaczkę przy użyciu
łańcuchów. Zawrat, będący początkiem Orlej Perci osiągnęliśmy
o 12:30. Jest to świetne miejsce widokowe przyciągające sporą
liczbę turystów. Po dłuższym odpoczynku ruszyliśmy w dalszą
drogę. Po kilku minutach marszu gdy dotarliśmy do drabinki
zrobionej z klamer ogarnęło nas zdziwienie. Okazało się
mianowicie, że w tym ciasnym przesmyku utworzył się korek
opóźniający nasz marsz o kilkanaście minut. Niestety było to
również spowodowane bezmyślnością o której wspominałem wyżej.
Na szczęście był to jedyny taki przypadek w tym dniu. Co prawda w
drodze na Świnicę był spory ruch ale udało się nam jakoś
przemknąć bez dłuższych postojów. A na szczycie jakby to
powiedzieć. To nie do opisania, tylko do zobaczenia!
Na
drogę powrotną wyznaczyłem inną trasę niż w pierwszą stronę.
O 14:30 udaliśmy się na Świnicką przełęcz po drodze mijając
kilka ciekawych przejść. Po krótki odpoczynku skierowaliśmy się
granią (zarazem granica polsko-słowacka) w stronę Kasprowego
Wierchu (1987 m. n.p.m.) Odtąd było łatwo i praktycznie bez
jakiegokolwiek ryzyka. Na miejsce dotarliśmy ok. 16, po drodze
mijając m.in. przełęcz Liliowe (1952 m. n.p.m.) i szczyt Beskid
(2012 m. n.p.m.) Po kilkuminutowym odpoczynku rozpoczęliśmy drogę
w dół. Biegła ona zielonym szlakiem z którego w wielu miejscach
można było zaobserwować kolejkę wiozącą turystów na Kasprowy
Wierch. Do Kuźnic wróciliśmy ok. 18:30 po 9,5 godzinnej wyprawie.
Niebawem trzecia część relacji!
Komentarze
Prześlij komentarz