Drugi
weekend lipca spędziłem bardzo aktywnie. Mianowicie wraz z dwoma
kolegami byłem w najwyższych polskich górach, czyli Tatrach.
Wyjazd ten w przeciwieństwie do poprzedniego był nastawiony
na intensywne wędrówki górskie. Moją relację podzieliłem na
trzy części, które opublikuję w krótkich odstępach czasu.
Oprócz tekstu na portalu społecznościowym facebook zamieszczę
zdjęcia.
Na
sobotę 9 lipca wyznaczyłem trasę wiodącą przez pasmo Czerwonych
Wierchów. Ze względu na zakorkowaną Zakopiankę do Tatrzańskiego
Parku Narodowego (TPN) dotarliśmy dopiero około 12:30. Piesza droga
rozpoczynała się w Kirach (dolina Kościeliska, 927–1156
m. n. p. m.) Niestety po wejściu do TPN spotkała nas pierwsza
niemiła niespodzianka. Dość intensywnie zaczął padać deszcz.
Przeczekaliśmy pierwszą falę ulewy pod drzewem i mimo wątpliwości
ruszyliśmy zielonym szlakiem w głąb parku. Po kwadransie
skręciliśmy z doliny Kościelskiej na czerwony szlak. Droga do
pierwszego szczytu ze wspominanego pasma – Ciemniaka (2096 m.
n.p.m.) wiodła przez kilka pomniejszych wzniesień m.in. Adamicę
(1165 m. n.p.m.) i Upłaziański Wierszyk (1203 m. n.p.m.), a
następnie Chudą Przełączkę (1851 m. n.p.m.). Deszcz z czasem
przestał padać i od czasu do czasu chmury ustępowały ukazując
ładne widoki górskie leżące w piętrze nad reglowym.
Trasa
na Ciemniaka zajęła nam 2 h 30 min (średnio 3 h 50 m) i w tym
momencie dobre wiadomości związane z poprawieniem aury się
skończyły. Przed samym szczytem weszliśmy w chmury przeszywane
porywistym wiatrem. Niestety ponownie zaczął padać deszcz. Z tego
powodu nie robiliśmy postoju na tym szczycie oraz kolejnych.
Przechodząc w godzinę od Ciemniaka poprzez: Mułową przełęcz
(2067 m. n.p.m.), Krzesanicę (2122 m. n.p.m.), Litworową przełęcz
(2037 m. n.p.m.), Małołączniaka (2096 m. n.p.m.), Małołącką
przełęcz (1924 m. n.p.m.), aż dotarliśmy do Kondrackiej Kopy
(2005 m. n.p.m.)
Następnie
udaliśmy się w drogę powrotną, która wiodła przez Kondracką
przełęcz (1725 m. n.p.m.) Z wymienionej przełęczy skręciliśmy
na żółty szlak prowadzący do drogi nad reglami łączącej się z
doliną Kościeliską. Ta niezbyt długa ale za to intensywna wyprawa
przebiegająca w fatalnych warunkach pogodowych była bez wątpienia
dużą próbą wytrwałości i charakteru. W sytuacji gdy człowiek
trzęsie się z zimna i nie może ruszać zmarzniętymi palcami nie
trudno jest o czarne myśli. Dlatego 6 godzin w niezbyt korzystnych
warunkach bez wątpienia pozytywnie wpłynie na sytuacje tego typu w
przyszłości.
Komentarze
Prześlij komentarz